Kilka tygodni temu stolarz dzwoni ... zrobione .Tylko że trochę nie tak jak miało być ...deski w kolumnach miały być łączone pod kątem 45 , bardzo mi na tym zależało by nie było widać łączenia drewna , pierwsza skucha .Połączył pod kątem 90 , tak to ja też potrafię i nawet bym mu głowy nie zawracała robotą i sama ją odwaliła . Po drugie boki desek-kasetonów też miały być ścięte w całości pod kątem 45 , zrobił w połowie i w żadnym wypadku miał ich nie przyklejać , tak samo jak frezowanych ćwierćwałków, to miałam zrobić sama na innych wysokościach!!! Zdenerwowałam się okrutnie...ale że człowieka lubię ,nie raz uzyskałam od niego dobre rady , wyrażenia w kwiecistej formie swojej opinii powstrzymałam się siłą woli. Zresztą moja mina na widok obudowy mówiła sama za siebie , sam się domyślił że jest coś nie tak . Trudno ,stało się ,nie pozostało mi nic innego jak przyzwyczaić się do tego widoku. Przyzwyczajałam się kilka tygodni , trochę się odbraziłam na mebel , a w międzyczasie namieszałam kilka odcieni brązu potrzebnej do jego malowania. Kolor miał być ,nie za jasny ,nie za ciemny ,coś przybliżonego do koloru tapicerki na krzesłach. Na próbę pomalowałam podstawę od lampy z której zrobiłam świecznik.
Dla zainteresowanych kolorami które mi wyszły , kilka przydatnych informacji. Jak lubię Duluxa tak czekoladowy brąz tej firmy do uzyskania brązowo-pochodnych kolorów się nie nadaje , głównym pigmentem jest tu bordo które zawsze przebija inne barwniki. Za to brązowo-mahoniowa Dekoralu nadaje się doskonale , dzięki niej i farbie w kolorze waniliowym Śnieżki + czarny i beżowy pigment uzyskałam wiele pastelowych odcieni brązu. Oczywiście mowa tu o emaliach akrylowych wodnych do drewna i metalu.
Kolejno malowałam rozcieńczoną ciemnobrązową , waniliową złamaną odrobiną beżowego pigmentu ( dwie warstwy ) na to kilka warstw w kolorze docelowym ( trudnym do nazwania...) na koniec po wyschnięciu całość przetarta papierem ściernym.
W końcu przydały się drewniane dekory dawno kupione na Allegro, jak wiadomo takie nowo wykonane dekory są po wstępnej obróbce i jeszcze sporo się trzeba nad nimi nasiedzieć z papierem ściernym by dokładnie oszlifować wszelkie nierówności .
Przypomniała mi się wtedy wizyta u znajomego który odnawia stare fortepiany ,na toczonych nogach rzeźbienia wykonuje ręcznie a każdy detal jest idealnie potem oszlifowany , to dopiero jest żmudna robota . Też bym tak chciała naumieć się ....tylko czy miałabym tyle cierpliwości ??? Zdjęcie kiepskie , zrobione telefonem ale chciałam pokazać Wam co mogą zdziałać zdolne ręce.Kto ma ochotę zobaczyć jako ciekawostkę , jak wykonuje się płaskorzeźby mechanicznie odsyłam TUTAJ , ja akurat pasjami oglądam takie filmiki z pożądliwością w oku podziwiając maszyny które robią takie cuda.
Kominek stanął w jadalni , na szybko zaaranżowane otoczenie , lustro wisi chwilowo ,do czasu aż zrealizuję kolejny pomysł tak że nie zwracajcie na to uwagi.
Sklejona od nowa i naprawiona rama lustra , nowy-stary świecznik z lampy ,dodatkowo spatynowałam go jasną rozcieńczoną farbą .
Wreszcie przydała się osłona kominka ! To był taki trafieniowy rodzynek, który udało mi się kupić bardzo dawno temu na giełdzie za 5 zł. , lepiej chyba jak stoi na podłodze niż we wnęce (???) A że ,jak pisałam wcześniej , atrapa ma wysokie kominkowe aspiracje to i przydadzą się dla ozdoby szczypce do drewna wypatrzone równie dawno przez męża.