Melduję ,że znowu pławię się w luksusach i od jakiegoś czasu mam wodę w kranach . Niestety nie mogłam tej szczęśliwej wiadomości wcześniej obwieścić bo komputer szlajał się po specjalistach od reanimacji , ale w końcu okienko z podglądem na wirtualny świat powróciło w domowe pielesze i mogę zamieścić efekt działań w Tuśkowym pokoju. Wody nie było, komputera również , dziecko w drugim tygodniu ferii z domu wyfrunęło , czasu pod dostatkiem , tak że zabrałam się w końcu za tak długo odwlekane malowanie pokoju mojego podlotka.
Jak na razie najwięcej w wystroju zmieniło się w kąciku czytelniczym , który się dzisiaj zaprezentuje .
Przy wnęce z półkami , kiedyś było tu wejście do pokoju , stanął szezlong ...
a nad nim zawisła półka . Miałam jeszcze zachomikowaną grubą dechę z futryny drzwiowej i wymyśliłam sobie do niej masywne podpórki .
Każda z nich składa się z pięciu desek , kształt powielony w dwóch rozmiarach , sklejone tworzą solidne podpory.
Umiejętności rzeźbiarskich niestety nie posiadam , za to posiedziałam sobie przy wyrzynarce i powstały takie trójwymiarowe wsporniki , nawet nieźle to wyszło.
Półka ma służyć za galerię zdjęć ,jednak do momentu aż zbiorę odpowiednią liczbę większych ram ,postawiłam na niej stare ramy okienne z zamontowaną siatką hodowlaną a na niej zdjęcia które wisiały uprzednio na ścianie . Lepsze to niż wiercenie kolejnych dziur udarem.... brrrr.
Kącik czytelniczy musi być odpowiednio oświetlony ...
jakiś czas temu na giełdzie kupiłam zewnętrzną lampę . Tania była , nie zastanawiając się przygarnęłam , mąż jak zwykle wyskoczyła z pytaniem
- Po co Ci to ! .
Na jak po co ? Po to ! Jednak się przydała !
Wisi oczywiście do góry nogami , zdemontowałam jej tylko pokrywę , szybek nie było ,zamiast nich kartoniki oklejone płótnem .
Pokój pomalowany w dwóch pastelowych kolorach , ,,ruchome piaski " i ,,lniany puch " firmy COLOURS ,a żeby nie było nudno na przeciwległych ścianach pomalowane w duże romby , wzór po bokach kończy się nieregularnie . Na zdjęciach niestety niezbyt widoczne ,ale na niektórych rombach szablonem wymalowane wieńce laurowe.
Zostało mi jeszcze zagospodarowanie najdłuższej ściany , pod którą na razie stoi stara kanapa ,jej miejsce zajmie łóżko , które muszę zbudować oraz toaletka ... którą zresztą też muszę sklecić z kilku zebranych już elementów , nic, tylko brać się do roboty .
Kącik wyszedł niczego sobie , zrobiło się aż za spokojnie, w porównaniu z tym co było ...
energetycznie , troszeczkę brakuje mi tej ciepłej dziecięcej atmosfery , cóż dzieci dorastają a wraz z nimi ich przestrzeń . Przy powstawaniu poprzedniej wersji pokoju naczytałam się na temat oddziaływaniu kolorów na rozwój dzieci ,pewnie dlatego było tak kolorowo i namalowana wielka tęcza , której nawet trochę pożałowałam w momencie zamalowywania .
Z drugiej strony , mój podlotek wkraczać będzie w trudny wiek dojrzewania , zobaczymy czy będzie przechodzić w wersji łagodnej ( moje pobożne życzenie ) , czy hardcorowej , dlatego pastele powinny ... he he ... wyciszyć ... tylko pytanie , kogo bardziej mnie ,czy Tuśkę . Powątpiewam czy hormony dadzą się nabrać na sztuczki z kolorami.
Pochwalę się jeszcze ostatnim klamociarskim łupem , żyrandol był złoty ,trochę skorodowany , jednak po pomalowaniu prezentuje się świetnie ,i dzięki niemu pozbyłam się w korytarzyku do sypialni ostatniej gołej żarówki ... oraz ...
dostałam cud-miód urody , dawno oczekiwane nogi od fortepianu !!! Teraz sama nie wiem już za co się brać w pierwszej kolejności ... a mówią ,że od przybytku głowa nie boli !
Pozdrawiam serdecznie i do miłego!