Od trzech tygodni siedzę przy maszynie do szycia i nie dlatego ,że nagle zapałałam miłością do niej ale dlatego ,że mnie unieruchomiło. Nie haftuję ,nie szydełkuję , tak więc jedyna statyczna czynność jaką mogłam wykonywać to siedzenie przy maszynie .
W tym momencie muszę się do czegoś przyznać ... szałaput ze mnie straszny , co często prowadzi do tego ,że robię sobie kuku! Średnio raz w miesiącu jestem kontuzjowana na własne życzenie , żeby nie być gołosłownym np. kilka miesięcy temu złamałam sobie palec u nogi ... jak tego dokonać ...prosto , wystarczy wstać szybko z kanapy i przywalić stopą w nogę od ławy . Żeby było zabawniej , nie minęły 3 miesiące a w obrocie zawirowałam prawie jak baletnica , wdzięcznie strącając z blatu wiertarkę wprost na drugą stopę , symetrycznie oberwał ten sam palec w wyniku czego paznokieć przybrał barwę klasycznej czerni . W międzyczasie oczywiście szarpię się z ciężarami , na co mój kręgosłup bardzo się buntuje , przypominając głupiej babie czyli mła , ile ma lat . Kręgosłup swoje wie i w odwecie usztywnia się np. na dwa tygodnie . Tak też zrobił ostatnio , gdy przy czyszczeniu basenu z zapałam oczywiście z zamaszystymi obrotami tułowia wylewałam resztki wody wiadrem ... te skręty wcale mu się nie spodobały i efekt połknięcia kija od szczotki miałam natychmiast .Nie mogę o sobie powiedzieć ...z tyłu liceum z przodu muzeum ...raczej ogólnie jest skansen ,za to bez względu na stan metryki ,kiełbie we łbie posiadam.
Nie martwcie się jednak do formy wróciłam i znowu wyginam śmiało ciało!
Oczywiście do szycia ,czy też przerabiania rzeczy było więcej , ale żeby nie zanudzać , co zresztą opisem swej ułomności uczyniłam wcześniej , pokażę tylko dwie , które powstały z materiałów upolowanych w second handach .
Kilka miesięcy temu trafiłam na kupon cienkiej wełenki z wzorem roślinnym , jakby był wydziergany na drutach , świetny po prostu mnie zauroczył . Od tego czasu zbierałam resztę materiałów ,by uszyć narzutę na łóżko Tuśki.
W środku ocieplina przepikowana punktowo tak by nie zakłócić roślinnego wzoru, brzegi pikowane w kratkę .
Materiału starczyło jeszcze na dużą i małą poduszkę.
Potem miałam się zabrać za obszycie mojego manekina krawieckiego , zdarłam z niego poprzednie wdzianko w róże , wcześniej miałam już przygotowany stary len ,który odzyskałam z manekina , którego obszywałam na nowo dla znajomej .
Wyprany , wyprasowany , podklejony cienkim płócienkiem dla odzyskania formy ... no i wyłączyli mi prąd .
Nie mogłam szyć to zabrałam się za wykrój sukienki , szło w miarę gładko , tak że manekin chyba musi poczekać na kolejny mój zryw do szycia .
W sumie , taki oklejony starymi gazetami też ma swój urok i się nim nacieszę jakiś czas.
Sukienka-odzysk powstała z obszernej długiej spódnicy i koszulki z haftowanej miękkiej gipiury zakupionych dla samych materiałów w second handzie . Oj dawno nie szyłam nic od podstaw , przydałyby się jakieś podstawowe wykroje rękawów ,przodu i tyłu bluzki , bo wycinając górę sukienki już miałam zamiar popruć jakąś starą koszulę na wzór. Jednak dałam radę , trochę na oko ,trochę kombinując w pamięci mając stare czasy , kiedy metodą prób i błędów uczyłam się szyć jak na samouka przystało .Wtedy chciało mi się ,ale to stare czasy , w sklepach nie było takiego wyboru jak dziś i człowiek kombinował jak koń pod górę ,żeby coś oryginalnego na grzbiet narzucić.Zaczęłam szyć pod koniec podstawówki ,rozwinęłam się w średniej , z tamtego okresu jednak nic się nie uchowało , może i dobrze . Za to mam kilka kiecek sprzed kilkunastu lat, niektóre w swym pierwotnym stanie , inne przerabiane nawet kilkakrotnie . ..a nóż widelec się przydadzą do kolejnych przeróbek . Na pamiątkę został też strój Dżasminy szyty na przedszkolny bal kostiumowy dla Tusi , przy nim spędziłam sporo czasu naszywając cekiny ... tak, wtedy jeszcze mi się chciało . Powstałby z tego spory post ...jak by mi się chciało to wszystko znaleźć , na pewno byłoby się z czego pośmiać . Póki co szycia mam po dziurki w nosie!
Jak już obdarłam manekin ,obfociłam trochę ku pamięci gazety którymi był oklejany przy naprawie .
Proszę , pogoda w lutym 1939 r.
Najwięcej czytelnych na manekinie jest ogłoszeń , praca ...
mieszkaniowe...
lektura niektórych nieco mnie ubawiła ...
ożenki , to mój faworyt...
można się było pozbyć piegów np...
albo przeczytać o uczciwiej pani Zofii co znalazła widelce ...
tu poważniejsza lektura ...
albo ile, tylko przez miesiąc, dzieci tranu się nałykały . Pewnie za kilkadziesiąt lat ,tak samo na formę i treść naszych wpisów będą reagować następne pokolenia.
A w dziale trafień ...ostatni nabytek , sześć filiżanek z talerzykami z białej porcelany ...
a ,że jakiś czas temu kupiłam na giełdzie za 2 zł. deseczkę z sześcioma haczykami , posłużyły mi one do wyeksponowania filiżanek w kuchni .
Zawsze pod ręką.
Pozdrawiam Wszystkich zerkających do Jagodowego i do miłego !
Mam nadzieję ,że nie zanudziłam Was na śmierć.
Buziaki !