A jednak padło na toaletkę , nie ukrywam ,że ogromny wpływ na to, miały wasze komentarze .
I JAK TU WAS NIE KOCHAĆ !
Dziękuję bardzo za tak miłe słowa , bez Was nie powstałaby pewnie połowa rzeczy , a tak spręża się człowiek pod wpływem pochwał i działa dalej ... próżność jednak we mnie gdzieś siedzi ...średnio sympatyczna cecha charakteru wylazła ze mnie na światło dzienne i rozkwitła ! Na swoje usprawiedliwienie ( raczej pokrętne ) mam tylko to ,że doprowadziły mnie do tego Wasze niesamowicie sympatyczne komentarze . Dziękuję !!!
Toaletka , trochę bałam się za nią zabrać ,bo co innego to co ulęgło mi się w głowie , a zupełnie inna bajka czy wyjdzie w praktyce sklecenie w całość zebranych elementów ...
cztery różne rzeczy ,a każda z innej parafii . Jako pierwsze pojawiły się u mnie stare nogi od stołu , zakupione chyba z dwa lata temu na Allegro za 30 zł. bez konkretnego przeznaczenia , tu wylazł ze mnie zbieracz , cena zachęcająca , to jak tu nie kupić ... na pewno się w przyszłości przydadzą . Kolejna była stara szafka , pokazywałam ją chyba z półtora roku wcześniej , uratowana przed spaleniem przy okazji porządkowania pomieszczenia na niepotrzebne rzeczy u Cioci. Rok temu natomiast , trafiłam na Allegro drewniane mocowania lustra za 10 zł. , i w tym momencie wizja toaletki przedstawiła się bardzo wyraźnie . Niestety przez kolejny rok nie udało mi się trafić na owalne lustro ,które idealnie pasowałoby do całości ,za to w międzyczasie w klamociarni zakupiłam inne o bardziej wymyślnym kształcie , tak na zasadzie ,,zapchajdziury " .
Przy okazji poruszę temat usuwania starych powłok farb . Preparatów różnych firm znajdziecie zapewne kilka , użyłam tym razem SCANSOL , spisał się nieźle usuwając kilka warstw olejnej farby na szafce . Preparat o konsystencji galarety nakłada się po prostu na starą farbę ,zostawia na jakiś czas a potem zeskrobuje szpachelką , zresztą sposób użycia jest zawsze opisany na opakowaniu . Używam go również do usuwania lakierów np. na ornamentach ,rzeźbieniach , potem ile się da , usuwam różnymi nożykami by dotrzeć we wgłębienia ,a jeżeli rzeźbień jest więcej ,szczotki drucianej . Ze szczotką ostrożnie i z wyczuciem tak by nie uszkodzić drewna, w zależności od jego gatunku czyli twardości , resztki doczyszczam papierem ściernym .
Tak wygląda farba po zastosowaniu preparatu.
Po oczyszczeniu z szafki odcięłam dolną część i tak była w nie najlepszym stanie , no i oczywiście musiałam choć na chwilę złożyć ,by zobaczyć czy będzie to miało ręce i nogi .. zaczynało mieć !
By zamocować lustro, musiałam odciąć kawałek drewna , z bocznych mocowań w górnej części , w ten sposób lustro wpasowało się idealnie kształtem , zapchajdziura okazała się niezłym zastępstwem dla owalnej ...nieosiągalnej. Co prawda nie widać , ale musiałam też na dole tylnej ściany lustra , przykleić jako obciążniki , żeliwne płaskie elementy w formie kwiatów ( te od płotów ) , by oszukać trochę środek ciężkości tak by lustro wisiało w pionie .
Całość pomalowana najpierw trzema warstwami białej akrylowej wodnej do drewna i metalu , po wyschnięciu na rantach maźnięte świecą woskową , następnie pomalowane ciemną farbą .
Kolor niezidentyfikowany , dla zainteresowanych podobny mieszałam do pomalowania kominka TUTAJ
Na koniec przecierka papierem ściernym 100 . na miękkiej gąbce.
W blat wtarta rozcieńczona biała jak zwykle akrylowa wodna , na to dwie warstwy bezbarwnego lakieru akrylowego wodnego , na koniec bezbarwny krem woskowy ( Syntilor )
Przy toaletce taborecik i tu proszę Was o radę , pomalować go pod kolor toaletki ...czy zostawić ? Zdecydować się nie mogę .
Przy okazji połączyłam łazienkowe lusterko, takie na składanym wysięgniku , pozostałość z wystroju starego mieszkania z drewnianą nóżką , ( zakup niekontrolowany ) nie wiem ,może kiedyś była świecznikiem ?
Samozadowolenie we mnie aż kwiczy ...ach ta próżność ... tanim kosztem udało mi się stworzyć Tuśce kąt sypialniany ...
a wcześniej kącik czytelniczy , jeszcze tylko została do uszycia narzuta na łózko ,która dopełni wystroju pokoju , chociaż kto wie czy to już koniec ... może coś się trafi niespodziewanie ... np. marzy mi się zdobycie starej bieliźniarki ...
Przy okazji dla niedowiarków , nasza Krzysia w hamaku , niestety bez drinka z parasolką.
Na koniec , wszak sezon truskawkowy trwa , a my pochłaniamy prawie codziennie koszyczek tych owoców nie obędzie się bez udokumentowania naszego rozpasania.
W tym roku Tuśka ,jak przystało na czekoladoholiczkę , upodobała sobie truskawki w czekoladzie ...
ja niezmiennie wierna jestem bitej śmietanie plus owoce i mus truskawkowy ... jeszcze trochę a zamiast chodzić jak przystało na homo sapiens , będę się raczej kulać .
A jak truskawki to i kolejna nasza truskawkowa rocznica , co prawda minęła tydzień temu ale ,że zostałam obdarowana ogromnym bukietem róż , muszę to uwiecznić na blogu ,który jest w pewnym stopniu , zapisem mojego życia , tak ku pamięci.
Moc serdeczności przesyłam Wszystkim zerkającym do Jagodowego i do miłego !