Listopad minął tak szybko ,nie wiadomo skąd grudzień pojawił się ze swoimi wymaganiami , czas najwyższy było chociaż troszeczkę przyozdobić domiszcze w oczekiwaniu na święta . Jak zwykle w przedświątecznym planowaniu , panik zaczyna cicho popiskiwać mi w głowie , czy na pewno się z wszystkim wyrobię na czas . Czas pojęcie jak wiadomo względne , przyozdabiać akurat lubię ,ale w międzyczasie zawsze coś mi w ręce wpada co pochłonie bez reszty i planowanie diabli biorą. Jednak o nieplanowanych robótkach dzisiaj nic nie napiszę ,żeby się nie rozdrabniać bo post wyszedł i tak tasiemcowy . Tak ,że bez zbędnej pisaniny ,po kolei , jak w tytule , po pierwsze , adwentowe strojenie . Przyznam się ,że stojak na duży adwentowy wieniec posiadam od bardzo dawna ( zdobycz z klamociarni ) , jednak zawsze nie po drodze mi było wykonanie dużego wieńca , za to w grudniowym wydaniu Mojego Mieszkania zaprezentowano miniaturę , którą można szybko zrobić np. ze stojaka do ręczników papierowych ,czy chociażby świecznika . Mój stojak powstał z drewnianej podstawki pod świecę i uchwytu do piętrowej patery, którą niedawno zakupiłam na giełdzie . Na tę okoliczność powstał modrzewiowy wianek zawieszony na paskach lnu ,przyozdobiony kartonowymi gwiazdkami ( zakupione w Empiku ) na które nakleiłam cyferki , oczywiście nie mogło zabraknąć świeczek na klipsach ( w końcu się doczekały odpowiedniej pory ). Małe a cieszy .
Okazało się ,że gałązek modrzewiowych mam w nadmiarze , tak ,że co wazon ,to sterczy teraz modrzewiowy wiecheć.
Gwiazdki wykonane w zeszłym roku ...
umieściłam na drucianych ślimaczkach zatkniętych w drewnianych owocach , zawsze coś nowego, chociaż ze starych rzeczy, zalegających po szufladach.
Tu akurat nowy nabytek ,pokusiłam się o zakup szklanych zawieszek w home&you...
wiszą na kolejnym modrzewiowo -korzeniowym drapaku.
Kalendarz adwentowy wykonany w zeszłym roku zajął swoje miejsce na lustrze.
Może i nie świąteczny ,,drobiazg " , się chwalę po prostu z upolowanej ostatnio drewnianej klatki za 15 zł.!
W Mikołajki wypada czymś obdarować , nietypowo bo nietypowo ,dziś w formie maleńkiego podarunku dla Was ,będą dwie instrukcje , pierwsza , krok po kroku jak zrobić okładki na książki . Jak się okazało wiele z Was było takim instruktarzem zainteresowanych.
Okładka na książkę .
Wycinamy z płótna prostokąt , szerszy co najmniej o 1 cm. na górze i na dole od wysokości książki , zakładka wewnętrzna powinna być szeroka co najmniej do połowy szerokości okładki książki , tak by po otwarciu , okładka nie zsuwała się z niej . Masło maślane wychodzi ,ale na zdjęciu widać o co chodzi. W tym wypadku użyłam lnu, jego brzegi potraktowałam Varnish glossem , który po wyschnięciu twardnieje zapobiega strzępieniu się materiału, tnie się łatwo jak kartkę papieru , oczywiście można obrębić materiał maszyną do szycia . Len dodatkowo usztywniłam flizeliną , okładka jest sztywniejsza ,jednak wcześniejsze okładki , uszyte z grubego płótna nie wymagały takiego zabiegu..
Teraz zabawa w dodatki .
Na średniej grubości płótno na lewej stronie która będzie przyklejona do okładki , nanieść Varnish gloss ,po wyschnięciu przeprasować , odrysować kształt etykietki , wyciąć .Do odrysowywania , radzę zrobić sobie kartonowe szablony , wtedy wszystkie będą tej samej wielkości
Okienka na podpisy wycięłam ze skóry , 40-letnia skórzana kamizelka wreszcie się na coś przydała. Wycinamy również z przezroczystego plastiku ( najczęściej znajdziecie taki w opakowaniach po zabawkach ) prostokąty ...
które wklejamy na spodniej stronie skórzanego okienka posmarowanego klejem introligatorskim ,na brzegi plastikowego okienka z trzech stron nanieść trochę kleju ,( nie smarować klejem miejsca którym wsuwana będzie karteczka z opisem )...
następnie nakleić na wcześniej przygotowane wycięte płótno , etykietka gotowa .
Można po chwili ,kiedy klej podeschnie ,sprawdzić np. końcem pędzelka czy karteczka z opisem swobodnie się wsunie.
Narożniki i grzbiet wycinamy z grubszego płótna , na spodniej stronie posmarowanego varnish glossem zapobiegającym strzępieniu .
można oczywiście wykorzystać też skórę bez tych werniksowych zabiegów.
Klejem introligatorskim przykleić narożniki i grzbiet okładki ....
po wyschnięciu przyszyć ...
następnie zszyć boki okładki ...
Okładkę wywrócić na prawą stronę , przeprasować , na koniec podkleić klejem introligatorskim górny i dolny brzeg okładki .
Przykleić okienko na opis ,oczywiście klejem introligatorskim.
Gotowe
Są okładki to może pokusicie się o samodzielne stworzenie piórnika . Zrobiłam go Tuśce kilka tygodni temu , nadal jest w całości , dzielnie znosi szkolne tortury ,czyli zrobiłam go jak należy.
Piórnik .
Oczywiście wcześniej drukujemy na płótnie wybrany motyw na okładkę piórnika ,radzę zostawić wydruk na 24 h do dokładnego wyschnięcia po czym zabezpieczyć varnish glossem i przeprasować . Tak przygotowane wydruki przyklejamy klejem introligatorskim do skórzanego paska ...
który będzie robił za grzbiet piórnika , można też ( chyba widoczne na zdjęciu ) odrysować kształt kartoników które później będą wklejone dla usztywnienia . Linia ta przyda się w momencie wszywania zamka , można to zrobić na tym etapie prac i wydaje mi się ,że przy robieniu kolejnego tak zrobię
Jednak ,że był to prototyp najpierw na wycięte kartoniki nakleiłam ocieplinę zostawiając 0,5 cm. wolnego miejsca na klej ....
a następnie przykleiłam je do płótna z nadrukiem . Po środku wkleić pasek płótna dla wzmocnienia. Uwaga na kartoniki ... mój był oklejony papierem kredowym ,na którym klej introligatorski nie łapie , owszem poradziłam sobie szlifując go papierem ściernym , ale nauczkę na przyszłość mam zakodowaną. Następnie przyszyć maszyną grzbiet piórnika , jak widać na kolejnym zdjęciu trochę się zagapiłam i nie ustawiłam prawidłowo maszyny bo przez tak grubą warstwę (skóra ,płótno , karton ) trochę mi pętęlkowało.
U mnie właśnie po wyschnięciu kleju,przeszyciu grzbietu , na tym etapie pracy
przyszyłam do płótna drobnym zygzakiem zamek tuż przy krawędzi kartonika , następnie podkleiłam klejem introligatorskim brzegi płótna do kartonika
Środek piórnika wyklejony skórą z wcześniej przyszytą gumką na przybory do pisania , czarna skóra z trochę młodszej 30-letniej kamizelki .... więcej już nie mam .Klej introligatorski idzie jak woda.
Ufff... prawie koniec , jeszcze tylko należy unieruchomić końcówkę zamka , tak by piórnik łatwo się odpinał .
Zrobiłam to za pomocą ćwieków które były przy kamizelce , podobne można znaleźć w sklepach z dodatkami szewskimi i rymarskimi w ostateczności można użyć guzików . Drugi ćwiek tak dla symetrii .
Przy okazji naprawiłam stary Atlas, podklejając grzbiet i narożniki , to takie moje małe łupy z ostatniej giełdy , ,, Stąd do wieczności " jak widać ,a pod nią ,,Trzej Muszkieterowie" wydane w 1952 r.
Przepraszam za zdjęcia robione po zmroku , marna jakość i to jeszcze na zaniedbanym meblu . Od kilku tygodni się zbieram by się min zająć, stół tak stoi od 7 lat ,ale .... ostatnio nabyłam nadstawkę i się zrobiło ....biureczko... i zamiast w te pędy się nim zająć ...
to zajmują mnie pierdoły , np jedna z nich ...zrobiłam sobie kołki , takie nawijaki na len , jak się nastałam przy jego prasowaniu tak długo to szkoda mi było go składać ... no to nawinęłam i zagniotek się ustrzegłam w ten sposób.
Zasnął ktoś .....POBUDKA !!!
Kończę i pozdrawiam serdeczności śląc , do miłego !