26 czerwca 2009

Małe co nieco do łazienki.

Zaniedbuję blog ,wiem ! Co nie znaczy ,że nic nie robię . Prawdą jednak jest ,że odłogiem leży wiele ostatnio zakupionych klamotów do "obróbki".Uzbierało się , potykam się o nie co jakiś czas ,część zaczęłam robić ,na kolejną patrzę się i niemoc jakaś mnie ogarnęła . Na bank ,winna jest temu pogoda ,albo raczej jej brak . Wysnułam przez to wniosek jeden ,racjonalne wytłumaczenie mojego lenistwa .....słońca mi brak . Bez niego nie funkcjonuję normalnie .
Codziennie patrzę się na prognozę pogody ...idzie ku lepszemu ,więc zebrałam się w sobie i skończyłam dwie rzeczy.
Zdobyte ,wiadomo gdzie , drewniana nakładka na wannę , drewniane wieczko na nieistniejący do kompletu pojemnik plus zalegające od jakiegoś czasu drewniane tralki ,element żeliwny i ptaszek który w końcu przysiądzie na dłużej w jednym miejscu.

Do nakładki na wannę ( nie wiem czy dobrze to nazywam) dorobiłam z tralek nóżki i dodałam porcelanowe uchwyty .Całość pomalowałam ,przetarłam , a żeby nudno nie było ,namalowałam kilka zawijasów.

Dawno miałam ochotę na przymocowanie ptaszyny do wieczka ,aż się w końcu doczekałam tej drewnianej pokrywy . Zawsze jak coś takiego trafię ,jest jeden problem ...dopasować wielkością do odpowiedniego słoika .
Pomalowałam dwoma kolorami , past orchideą , na to (kolor mojej produkcji ,więc trudny do sprecyzowania ) coś między beżem a oliwką . Całość przetarta .
Między wanną a ścianą jest wąska półka w którą idealnie wpasowała się nakładka . Pomyślałam sobie ,ze praktyczniej będzie, jeżeli będzie miała na czym stać, przy okazji mycia wanny. Dodatkowo nabrała indywidualnego charakteru.

Kilka migawek z dołującej mnie ostatnio pory deszczowej , w dosłownym tego słowa znaczeniu . Bo jak już ,to całymi strumieniami z nieba nawałnica wali.
Jedno jest pocieszające ,cieplej się zrobiło ,mam pobożne życzenie ,żeby tak już zostało ,czego sobie i wszystkim życzę !

10 czerwca 2009

Rocznicowo i wspominkowo.

Tak było wczoraj . Wspominałam kiedyś ,że dziewiątka mnie prześladuje w życiorysie. Właśnie wczoraj ,9.czerwca minęła kolejna rocznica ślubu. Tradycyjnie był szampan , truskawki ,i truskawkowe co nieco , dla każdego coś dobrego .Dla M. truskawki z białą czekoladą ....
dla Tusi koktajl , a dla mnie bomba kaloryczna ,czyli wszystko razem + lody i bita śmietana.

Dziś z kolei mijają 4 lata od momentu nabycia domu . Niestety zdjęć z remontu wnętrza posiadam niewiele . Chociaż przyjeżdżałam wtedy prawie codziennie ,od razu brałam się do roboty i dokumentacja mi jakoś umknęła . Nic to ,dobre i tyle , różnicę widać gołym okiem.A teraz po kolei...
Wejście do pokoju Tusi. Kiedyś go w tym miejscu nie było ,była wnęka garderobiana .Z małej łazienki zrobiłam jej garderobą ,która na razie spełnia funkcję magazynu zabawek (bardzo praktyczne pomieszczenie ,nie widać zabawkowego bałaganu).
Kiedyś korytarz zakręcał w prawo , ale ponieważ łazienkę przeniosłam do pomieszczenia na wprost ....
teraz ta część jest zamknięta .
To właśnie ten zaułek . Po lewej wejście do łazienki ,teraz garderoba . Na wprost sypialnia ,a po prawej wejście do pokoju córki ,które zostało zamurowane.

Teraz wygląda tak.
W dużym pokoju , na południowej ścianie znajdowały się ciężkie przesuwane drzwi ,prowadzące na "ogród zimowy" a raczej szklarnię . Drzwi miały małe, żółte matowe szybki i szczelnie zasłaniały widok na ogród . Dlatego poszły na przemiał ,a w ich miejsce zostało wstawione duże okno tarasowe.

Urządzając ten pokój ,przyznaję się, poszłam na łatwiznę . Osiem lat temu ,przez kilka miesięcy mieszkaliśmy w Szczecinie .Wtedy uszyłam zasłony , kilka lat przeleżały w kartonie. Miałam to wykorzystałam i po prostu pod nie dostosowałam kolorystykę . Przestały mi się podobać , marzę by je wymienić i zamienić na coś lżejszego . Muszę jednak poczekać do następnego malowania , niestety.

Ogród ,widok z dachu , w głębi trochę widać stertę gałęzi ,jaka powstała po porządkowaniu działki .Wiele,wiele ognisk .

Dzisiejszy widok ...na dach już nie właziłam.

Oczywiście nie mogę ominąć tematu dachu...ten remont mam najlepiej udokumentowany.
Sufity przeciekały ,kominy się waliły ... ściany pękały ....dlaczego ? A no, dlatego ,że znajdowała się tam szlaka ,nasiąknięta wodą . Panowie którzy zrzucali ów wymysł izolacji z lat 70-tych , obliczyli ,ze było tego jakieś 80 ton , powierzchnia duża ,w najwyższym punkcie warstwa 70 cm. Cud Pański ,ze budynek się nie zawalił.




I to ,byłoby na tyle wspomnień.Nie wiem dlaczego ,ale lubię remonty ,i marzy mi się następny . Pożyjemy zobaczymy , może kiedyś mi się spełni.
Wszystkim życzę miłego wypoczynki ,następny długi weekend przed nami.

3 czerwca 2009

Ważny dzień,i wzruszeń moc.

Pierwsza komunia Św. mojej córci....przeglądając dzisiaj zdjęcia ,widzę w jakim spokoju i skupieniu Tusia przeżyła ten uroczysty moment swojego życia. Na co dzień rozgadana , z wiatrem we włosach ,tu poważna i spokojna .
Zdjęcie w pełni oddaje moją ostrość widzenia w tej chwili ,łzy w oczach ,wzruszenie ....

A tu ,krótka relacja z przygotowań.
Przyjęcie odbyło się w domu , dlatego nastąpiło totalne przemeblowanie .Na szczęście dzięki rodzinie i znajomym udało mi się skompletować potrzebną ilość stołów ,krzeseł i serwisów obiadowych.


Potrzebowałam pierścieni na serwetki ,tylko że kto posiada ponad 40 szt. jednakowych ?
Jakiś czas temu zlikwidowałam karnisz nad jednym z okien ,a kółka od niego ,okazały się doskonałym zastępstwem .Pozłociłam ,owinęłam tasiemką z kokardką ,wyglądały jak małe wianki .
Przyjęcie się udało ,jedzenie smakowało, goście zadowoleni ....a ja dziś odpoczywam.

Tort przywieziony przez chrzestną, w ramach niespodzianki.
Mój trochę skromniejszy .
Relacja dosyć skrótowa ,wybaczcie ....ale zmęczenie mięśni zakłóca mi chyba pracę mózgu i już nic więcej z siebie nie wycisnę ....ha ha ha .
Related Posts with Thumbnails