i takież dodatki .
Do tej pory stały tu białe mebelki z IKEA ...
a tak wygląda to w chwili obecnej gdy zagościły meble z odzysku .
Szafa zakupiona dawno , w czasach gdy prosperował jeszcze sklep z klamotami , skusiłam się na nią między innymi ze względu na dzielone drzwi , ten słupek był mi potrzebny do umieszczenia ...
starego zamka okiennego , który zresztą też był zakupiony w miejscowej klamociarni za 15 zł. Oczywiście nie wyglądał tak czysto , był pokryty kilkoma warstwami farby olejnej , którą usunęłam Scansolem . Na żeliwie szło o tyle łatwiej ,że ostatni etap , czyli resztki farby pozostałe w zagłębieniach ,po nałożeniu Scansolu usuwałam szczotką drucianą pod strumieniem wody , dzięki temu wszystko ładnie zeszło . Jak już miałam szafę i zamek zaczęłam polować na klamki okienne , udało mi się trafić na Allegro hurtem , 10 sztuk ,po 4,50 sztuka , czyli atrakcyjna cena jak za ,,uchwyt meblowy ". Jedyny minus , znowu czekało mnie czyszczenie z olejnej , opłaciło się , bo po oszlifowaniu i pomalowaniu szafy na czarno ...
z okiennymi okuciami , mebel wygląda jak szafa pancerna i właśnie o to chodziło by nadać mu charakterny i niepowtarzalny wygląd .
Zamki typu baskwil , często wykorzystywane w meblach zawsze mi się podobały , poszperałam trochę w sieci i trafiłam na stronę ,gdzie można kupić nowe ale w stylizacji retro , gdyby był ktoś chętny to można je znaleźć TUTAJ .
W kolejce od szlifowania od chyba 2 lat , czekała również bieliźniarka . Dostałam ją w prezencie , ot tak bez okazji od pewnej miłej kobietki , która po prostu lubi mojego bloga , Gosiu jeszcze raz , po stokroć dziękuję Ci , za tak piękny podarunek i pozdrawiam serdecznie .
Ktoś , kiedyś już raz zabrał się za renowację tego mebelka , chociaż jak dla mnie , mógł sobie tę czynność podarować . Pokryty lakierem którego nienawidzę ,typ upierdliwy nie do usunięcia ! Na pierwszy rzut oka wiedziałam ,że będzie ciężko , dlatego bieliźniarka stała odłogiem 2 lata . Scansol nie dawał rady , trochę pomogło zdzieranie mazi wżartej w drewno rantem szpachelki i jeszcze długi etap szlifowania szlifierką na której papier ścierny się momentalnie zamulał , z oszczędności czyściłam go co chwilę szczotką drucianą . Po dwóch całych dniach harówki udało się oczyścić porządnie drewno , po czym nastąpił przyjemny etap wtarcia rozcieńczonej farby akrylowej wodnej w kolorze bliżej nieokreślonym bo sama mieszałam . Po wyschnięciu delikatnie przeszlifowane i zawoskowane bezbarwnym woskiem .
Blat , i rzeźbione ornamenty pomalowane na czarno i przetarte .
A to już zestaw tablic , które po części wygrzebałam z mężowskich otchłani garażowych ...
a żeby nie było tak jednolicie ,umieściłam autka Tuśki którymi bawiła się we wczesnym dzieciństwie . Bawiła się razem z Tatą w serwisowanie samochodów godzinami , ja dla równowagi miałam wyłączność na zabawy w urządzanie domków dla lalek ... trochę czasu minęło od tej pory , teraz urządzamy jej pokój a autka niech stoją na widoku tak ku pamięci .
Dla zapełnienia miejsca na tablicy która powstała z desek boazeryjnych( które niestety mi się już kończą ) zrobiłam tabliczkę kultowej ROUTE 66 ,wyrzynarka , cienka deseczka + plastikowe cyfry i malowanie .
Co prawda córcia kręciła nosem na tak oklepany symbol , ale po przykręceniu wszystkich elementów przyznała łaskawie ,że wygląda nieźle . A mówiłam ,że trzeba ogarnąć najpierw całość a potem się wypowiadać , najważniejsze ,że się podoba .
Podobają mi się zmiany, zrobiło się jeszcze przytulniej zwłaszcza wieczorem i tak mi się wydaje ,a propos poprzedniego wpisu z Dodatkami do pokoju nastolatki , że pazur urósł .
Jesień w tym roku da się lubić , w miarę ciepło , okoliczności przyrody przychylne ,ale tę porę roku lubię za wszelkiego rodzaju urodzaj na warzywka i owoce z których można pichcić jesienne smakołyki . O tej porze roku ulubioną zupą jest dyniowa ,jednocześnie słodka i pikantna .
Było jeszcze leczo z cukinią ...ale zjedli i do zdjęć nie dotrwało .
Dziecię wyjechało zostawiając mi pod opieką szynszylę i owadożerną roślinność , ciekawa jestem jak długo ta druga pociągnie ,bo doświadczenia w uprawie takiej roślinki nie mam . Może wiecie coś na ten temat , z przyjemnością przeczytam Wasze praktyczne rady .
Czas nieobecności Tuśki wykorzystałam na dalsze małe zmiany , tym razem w okolicach biurka , ale o tym następnym razem , teraz zmykam do kuchni coś wymyślać , bo dziecię w końcu wraca i znając życie głodna będzie jak wilk .
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i do miłego !