27 września 2011

Klosz z siatki hodowlanej .

Od bardzo dawna chciałam spróbować zrobić klosz z siatki hodowlanej , tylko nie miałam pojęcia jak się do tego zabrać . Jak zwykle pomógł przypadek , a to za sprawą starego abażura od lampy ,który ostatnio wpadł mi w ręce przy okazji porządków . W sztywnych abażurach , jak wiadomo u dołu i u góry są dosyć sztywne druciane obręcze i właśnie one sprawiły , że postanowiłam zrealizować w końcu coś, co siedziało mi w głowie od tak dawna .
Okazało się to prostsze , niż myślałam .
Wystarczy kawałek siatki hodowlanej ,o wymiarach obwodu obręczy i wysokości klosza plus około 10 cm. na zaokrąglenie kopuły. Oczywiście obręcz od klosza , kawałek drutu i małe kombinerki. Na uchwyt wieńczący klosz wykorzystałam końcówkę od karnisza i drewniany talerzyk od jakiegoś świecznika potworka ,którego części dawno już znalazły zastosowanie w innych pracach . Można jednak do tego celu użyć np. uchwyt meblowy i drewnianą zaślepkę do puszki elektrycznej wykorzystywaną przy boazeriach.
Zaczynamy od skręcenia drucików w dolnej części siatki...
po to by następnie owinąć je po kolei , na metalowej obręczy, pomagając sobie kombinerkami by druciki ściśle do niej przylegały.

Następnie łączymy brzegi siatki . Można wykorzystać drucik ,który jest na brzegu siatki i łatwo daje się z niej wypleść.
Po połączeniu powstaje siatkowy walec , należy teraz w górnej jego krawędzi przepleść między oczkami cienki drut ....
a następnie mocno ściągnąć siatkę .
Do formowania ładnego kształtu kopuły użyłam szklanej miski odpowiedniej wielkości . Klosz odwracamy do góry nogami opierając na czymś twardym , miska do środka ... trochę cierpliwości do ukształtowania zaokrągleń.

Na koniec uchwyt ( kto co ma ) ,który zresztą można zamontować po pomalowaniu klosza. Na zdjęciach nie ma podkładki ,która jest wewnątrz klosza , użyłam do tego celu drewnianego krążka, plus śruba łącząca wszystkie elementy...
i gotowe.
Pomalowane prezentuje się znacznie lepiej , farba akrylowa wodna do drewna i metalu , pierwszych kilka warstw w kolorze bardzo ciemnego brązu ,siatkę można po wyschnięciu musnąć metodą suchego pędzla jaśniejszą farbą . Uchwyt : na ciemnym brązie trochę maźnięć świecą ,warstwa jasnego brązu , na to kilka muśnięć suchym pędzlem w kolorze kremu , na koniec przecierka.
Siatkę malowałam pędzlem ,ale następnym razem , na pewno użyję farby w sprayu ... chociaż na pierwszą warstwę podkładową... wydaje mi się ,że wtedy powłoka będzie trwalsza.
Fajne ....kolejne durnostrojki ...do kreatywnego dekorowania ... no ale czy zawsze wszystko musi być praktyczne!

Powstały dwa klosze ... dzięki jednemu abażurowi ... a ,że niedawno minął trzeci rok, odkąd prowadzę blog ... podzielę się z przyjemnością ,tą moją radosną tfu....rrrczością...
może jest ktoś chętny na taki mały podarunek wprost z Jagodowego Zagajnika ? Jeżeli tak , wystarczy wpisać się w komentarzach pod tym wpisem do 4 października , 5 października losowanie .Osoby które nie prowadzą bloga ,proszę tylko o podanie maila.


Pozdrawiam serdecznie ...
i DO MIŁEGO !!!

7 września 2011

Kraków ...plus Dożynki .

Nie dane mi jest spokojnie zamieścić post , jak nie urok to ....... . Po przyjeździe z Krakowa i ogarnięciu domu , miałam na spokojnie przejrzeć zdjęcia , a było tego sporo , bo z 4 aparatów , to nie , energetycy zabrali się za naprawę linii energetycznej . Przez kilka dni , z przerwami , prądu niet . W końcu wróciło wszystko do normy , nawet zdjęcia wkleiłam , po południu miałam coś napisać ....i rozpętało się piekło ! Przeszły nad nami dwie burze z gradobiciem , oj pokazała Matka natura na co ją stać . Zostaliśmy zbombardowani gradem wielkości piłeczek kauczukowych , modliłam się tylko by dachu nie zerwało i szyby w oknach przetrwały. Oczywiście prądu znowu niet do następnego dnia. Wczoraj spędziłam cały dzień na sprzątaniu i wygrabianiu wokół domu sieczki z liści , igieł i gałęzi . Jak na razie udało mi się wywieźć 10 kopiastych taczek śmieciowiska , a to dopiero początek , na uporządkowanie czeka cały ogród . Oglądając informacje to i tak nam się udało , oprócz posiekanej roślinności i połamanych gałęzi ,straty i tak są niewielkie . Przed chwilą zajrzałam do Moniki na blog , która zresztą mieszka nie tak daleko i zobaczyła co u niej się działo!
Dzisiaj żeby było zabawniej ,latam za absztyfikantem Redi rozsiewającej feromony , który non stop robi podkopy pod ogrodzeniem , próbując się do niej dorwać .
Dobra .... ale o czym to ja miałam tak naprawdę napisać ... o końcu wakacji .
Pod koniec sierpnia wybraliśmy się w większym rodzinnym składzie do Krakowa , kilka dni spędzonych na zwiedzaniu stolicy małopolski i okolic minęło błyskawicznie . Plany mieliśmy ambitne , nawet ponad 30 stopniowe upały nie powstrzymały nas przed ciągłym przemieszczaniem się w kolejne ,zaplanowane do zwiedzania miejsca. Było intensywnie ,kolorowo i ciekawie. Zdjęć sporo ,zatem nie będę przynudzać , mniej gadulstwa , więcej oglądania.
No to lecimy!

Na Rynku Głównym trafiliśmy na 35 Międzynarodowe Targi Sztuki Ludowej.
W pierwszym dniu spacery po Starym Mieście i Kraków nocą .




Drugi dzień Kopalnia soli w Wieliczce.







Tego samego dnia byliśmy w Oświęcimiu , w takim miejscu o robieniu zdjęć nawet nie myślałam , zatem jest ich niewiele.


W kolejnym dniu Wawel .
Dawno tu nie byłam , tak że mogłam na nowo zachwycić się jego pięknem .
Pomimo upału ,me dziecię dzielnie tuptało zwiedzając kolejne atrakcje , szkoda tylko ,że w zamku nie pozwalają na robienie zdjęć .



Po południu dreptaliśmy po Kazimierzu .
Z przyjemnością poszwędaliśmy się jego uliczkami.

Do Starej Synagogi dotarliśmy jednak za późno , na szczęście jej wnętrze udało nam się zwiedzić w dniu następnym.



A to już ostatni punkt programu , w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Zamek w Pieskowej Skale koło Ojcowa .


Cała nasza ekipa na tle maczugi Herkulesa .
Starałam się jak mogłam , pokazać wszystko w telegraficznym skrócie .
WCALE ... ale to WCALE nie miałam zamiaru kupowania staroci ... samo wpadło mi w ręce z zaskoczenia , tak że pamiątkę z Krakowa jednak posiadam.
Stary syfon , butla z bardzo grubego szkła z wytłoczonym napisem ,, KRAKÓW ZDRÓJ Św. FILIPA 13

Jak już siedzę i nic mi nie przeszkadza ,dorzucę też relację z Gminnych Dożynek . Przed wyjazdem żona sołtysa próbowała mnie wkręcić w ekipę niosącą wieniec w trakcie uroczystości , przed czym broniłam się jak mogłam, wręcz zapierając się zadnimi kończynami ! Proszę bardzo chętnie się będę integrować ale w innej formie . Obiecałam zatem dodać coś do wystroju stoiska naszej wsi , tak że od razu po powrocie w ciągu jednego dnia stworzyłam napis z nazwą naszej wsi i przystroiłam stare ramy okienne które ostatnio dostałam od Koci.
Muszę przyznać ,ze wszyscy skrzyknięci do pomocy mieszkańcy wsi zaimponowali mi świetną organizacją . W niedzielny poranek powstał szybko stragan , nie tylko z zapleczem kuchennym i ladami ale i z miejscem na dekoracje. Każdy przyniósł coś do przyozdobienia i wspólnymi siłami stworzyliśmy coś takiego.


Po raz pierwszy aktywnie brałam udział w takiej imprezie .
A tu ,kapela przygrywa do ,,obtańcowywania wieńca'' .
Występy regionalnego zespołu ,,Brzezinianki"
No i oczywiście wieńce , które swoją formą mnie nieraz zadziwiły...


przy tym prawie przyklękłam...

Nasz stragan w oblężeniu , nic dziwnego skoro zapodawane były szynki , salcesony ,boczki wędzone , kiełbasy , kaszanki ,wszystko własnego wyrobu , bigos, żurek , kapusta zasmażana , smalec , gziczka , ogórki małosolne oraz ciasta , napitki wszelakie też były. Oj działo się ! Nasz stragan miał największe branie ,że tak napiszę .

Tańce do późna i pokaz sztucznych ogni . Zamęczyłam jak zwykle ,ale i tak się cieszę ,że tym razem udało mi się dokończyć post .

Pozdrawiam serdecznie i do miłego !
Related Posts with Thumbnails