Dziś nie będzie żadnych moich " wytworków " , ostatnio przebywam najczęściej w ogrodzie . Zachciało się mieszkać w lesie , to jesienią trzeba odwalić pańszczyznę , wygrabić niezliczone hałdy liści i przygotować ogródek do zimy. Za to opowiem Wam krótką historię pewnych drzwi.
Kilka lat wstecz , na początku naszych poszukiwań nowego lokum , trafiliśmy na pewien stary domek , taki o jakim skrycie marzyłam. Zbudowany z cegły , z centralnie umieszczonym wejściem i okienkami po bokach. Przez środek domu wiódł korytarz wychodzący na podwórko. Istniała również możliwość zaadaptowania strychu na pokoje . Nie za duży , nie za mały ... tak w sam raz ! Mieszkała w nim starsza Pani , która jak się okazało skłonna była go sprzedać . Niestety po kilku wizytach , okazało się ,że dom nie do końca ma uregulowaną sytuację prawną i nie zanosiło się ,by w najbliższym czasie uległo to zmianie. Tak więc trzeba było szukać dalej.

Kilka miesięcy temu przejeżdżał tamtędy mąż i oto co zobaczył .

Okazało się ,że starsza Pani zmarła , dom kupił dzierżawca ziemi przynależnej do gospodarstwa a sam dom postanowiono wyburzyć. Został tylko fragment muru z drzwiami wejściowymi. Jak tylko się o tym dowiedziałam , pogoniłam moją drugą połówkę do działania ... jak najszybciej ma załatwić drzwi . Był i owszem , rozmawiał z nowym właścicielem ,drzwi miały zostać wymontowane. Niestety mijał tydzień za tygodniem , a one wciąż tkwiły w ruinie.

Nie wytrzymałam ... pojechałam załatwić sprawę sama . Widocznie musiałam mieć dużą siłę perswazji , przy wydatnej pomocy mojego uzębienia ,które szczerzyłam podczas rozmowy , bo już po kilku dniach drzwi były wymontowane i szczęśliwa wiozłam je do domu. Wiem ... dla niektórych to po prostu stare zniszczone dechy ... jednak dla wrażliwych inaczej ...skarb. Zresztą zobaczcie sami.






Od miesiąca suszą się w domu , niedługo wyczyszczę je dokładnie z brudu i łuszczącej się farby , emeryturę prawdopodobnie spędzą w naszej jadalni..

Zabiorę Was teraz na mały spacerek .

Drzwi dało się uratować , niestety tego co dzieje się za moim płotem nie da się już cofnąć.

Wycinka lasu ...smutny widok , jak powiedział mi znajomy leśnik , las to fabryka , nie ma sentymentów, jest plan który należy wykonać , wycinając co roku niezliczone ilości drzew .


A mnie na ten widok serce boli...

Za 5 lat prawdopodobnie wytną i tę część lasu.

Jeszcze coś pokażę ... w tym samym czasie co drzwi , przygarnęłam pod swój dach, stary krzyż po przejściach , obtłuczona figurka... właściwie nie ma co się rozpisywać , zdjęcia oddają wszystko to , co mnie w nim zauroczyło.