
Prowadząc blog ,spotkałam się z wieloma wyrazami sympatii z waszej strony i słowami aprobaty dla mojego modzenia , za co BARDZO DZIĘKUJĘ . Ostatnio dostałam kilka miłych maili , a w nich pytanie , w jaki sposób to wszystko co robię powstaje .
Od zawsze , interesowałam się wystrojem wnętrz ,architekturą ,lubiłam budować i przerabiać.
W czasach szkoły podstawowej , zbudowałam sobie półkę nad biurko . Stwór to był niebywały ,plątanina desek i listewek , ale służył dzielnie przez kilkanaście lat.
Kiedy wprowadziłam się do swojego pierwszego mieszkania ,wyżywałam się przy wyburzaniu ścian , malowaniu, tapetowaniu i przerabianiu mebli. Pamiętam jak metodą prób i błędów , za pomocą starej miotły zrobiłam tzw. "baranka " na ścianie . Co prawda w czasie wykonywania tych " pasjonujących" czynności ,więcej zaprawy wylądowało na mnie , niż na ścianie . Pierwsze efekty przypominały wodospad błotny , aniżeli pożądaną strukturę ,daleko było do ideału .
Pewne remonty ,przeprowadzałam pod wpływem chwili .Razu pewnego mąż wraca wieczorem do mieszkania , a tam brakuje jednej ściany ! ( Dobrze ,że była z bloczków gipsowych ,łatwo i szybko poszło .)
Odkąd zamieszkaliśmy w naszym domu , moja wyobraźnia nie ma ograniczeń ,przestrzeni mam pod dostatkiem. Nie muszę martwić się o miejsce na szlifowanie, przecieranie, cięcie i innego typu czynności ,przy wykonywaniu których jak wiadomo , powstaje nieziemski bałagan.
Na początku robiłam bardziej praktyczne projekty , jak np. barierki i drewniana podłoga na tarasie .
( Tęsknię już za zielenią)


Dumna jestem też z wybudowanej budy dla psa ,porządna z podwójnymi ścianami a pomiędzy styropian 5 .Zdjęć nie będę może pokazywać ,bo nie każdego to zainteresuje .Tak samo jak małej cieplarni ,która powstała pod wpływem chwili ,bo pozazdrościłam sąsiadom pomidorów własnej produkcji.
Właśnie ..."pod wpływem chwili " ,powstaje najwięcej rzeczy . Zdarza mi się zatrzymać na czymś wzrok i nagle pojawia się pomysł, wiem ze posiadam " coś " co mogę dopasować i powstanie "coś" zupełnie nowego . Te moje "olśnienia" mają też swoje złe strony .Kiedy zaczynam biegać po domu ,zbierać przeróżne komponenty zapominam o Bożym świecie. Tylko w styczniu ,zwęgliłam tosty ( zepsuty toster) i przypaliłam masło (spalony garnek ) .Za każdym razem w kuchni szaro od dymu to mało powiedziane! Trzeba było przeprowadzić gruntowne porządki , łącznie z myciem ścian i praniem zasłon.Chyba nigdy nie miałam tak czystej kuchni . Wliczając pylicę po szlifowanie lodówki przed malowaniem ,odwaliłam generalne sprzątanie 3 razy w ciągu trzech tygodni!
A teraz taki mały przykład , jak jeden przedmiot zmienia swoje pierwotne zastosowanie .
Zaczęło się od drewnianego żyrandola w łazience .

Chciałam mieć podobne kinkiety przy lustrze . Szczęśliwym trafem mój M. kupił pięcioramienny ,wybrakowany żyrandol na giełdzie różności ,
Dwa ramiona dołączyły do lustra .

Kolejne dwa zamieniły się w świeczniki.
