Poczułam w końcu wiosnę ,a objawiło się to pędem do porządków. Zaczęłam od pralni ,składowiska środków czystości i niestety utknęłam na dobre . Pomieszczenie szumnie zwane pralnią było przeze mnie haniebnie zaniedbane , od początku palcem nie tknęłam by jakoś udomowić to pomieszczenie a wszystko przez rury. Stąd właśnie rozchodzi się po domu , woda i ogrzewanie , dlatego na każdej ścianie jest rur w różnych rozmiarach skolko ugodno ! Nie dość ,że rury to jeszcze piec olejowy , bojler , zlewozmywak ,pralka ,suszarka .... i jak tu człowieku połączyć wszystko w przytulne wnętrze! Nieraz przeglądałam w necie z zazdrością w oku pięknie urządzone pralnie ,po czym schodziłam do mojego przybytku czystości i smętnie mu się przyglądałam ... nooooo nie da sięęęęę ! Do czasu . Zaczęło się niewinnie , od zdjęcia zasłon do prania ,po czym stwierdziłam że materiału jest jak dla mnie o wiele za dużo , jak na tak małe okno. Jedną podzieliłam i uszyłam dwie , z drugiej powstała zasłona na prosty regał który straszył swoją zawartością , żebym nie wiem jak układała na półkach i tak wyglądało to niezbyt atrakcyjnie . Ale ..... zaczęło się robić przyjemnie .

Jak tak ,to czemu by nie poszerzyć funkcji pralni o kąt do szycie . Z warsztatu przyciągnęłam stół ,który
kiedyś odratowałam przed zakończeniem żywota w ognisku .Na stole stanęła maszyna do szycia , zasiadłam przy niej ... hmm , stare okno trzeba by było czymś zasłonić . Znalazłam kawałki muślinu ,uszyłam i ... jak zwykle zaczęłam szukać ....znalazłam kawał miedzianej rurki , pozostałość poremontowa , nada się do zawieszenia zazdrostki. Miło coraz bardziej .

Zaczęłam się rozkręcać i znosić różności do dalszego uprzyjemnienia wyglądu już PRALNIO -SZWALNI.

Kąt do szycia jak się patrzy, przedtem maszyna stała w warsztacie , a tam najczęściej pyliło się niemiłosiernie przy szlifowaniu. Zanim posprzątałam pylicę przygotowując się do szycia ,to najczęściej chęć siadania przy maszynie bezpowrotnie mijała , teraz takiej wymówki mi zabraknie(?) W międzyczasie zamaskowałam deskami rury biegnące pod sufitem ,a te których nie dało się zasłonić pomalowałam by ujednolicić kolorystycznie.

Zrobiłam sobie poduszkę na igły i szpilki ... dobrze widzicie... drewniana popielnica !

Kupiłam ją kiedyś w klamociarni ze względu na toczoną nogę , nawet nie przypuszczałam ,że zaistnieje jako poduszeczka na szpilki i to doskonale spisująca się w praktyce.

Jedyną rzeczą w jaką zainwestowałam jest półka ,oczywiście zakupiona w ulubionej klamociarni ,troszkę pozmieniałam ,wisi półką do ściany by można było zamontować wieszaki , dodatkowa deska jako półka i malowanie całości .Z rozbiegu oszlifowałam i pomalowałam ramę lustra ... pomyślałam ,że będzie pasować do tego kącika .

Pomalowałam karnisze , których elementy były chyba w czterech kolorach , wykorzystałam po prostu to co zostało z poprzedniego mieszkania. Ten akurat zamocowany do sufitu służy jako drążek na wieszaki.

Do tego momentu szło gładko , aż trafiłam na grzmota .. czyli bojler. Zdobić nie zdobi ,a wisieć musi ...ale właściwie dlaczego ma nie zdobić , a przy tym jednocześnie praktyczną funkcję spełniać ??? Uszyłam mu ubranko ,moja wersja nabojlerowego pele-mele .

Uszyte ze sztywnego lnu z ociepliną w środku ,przepikowane + tasiemki ,guziki ,obramowane jaśniejszym lnem z którego uszyłam też taśmy ,dzięki którym pele-mele zamocowane jest na grzmocie.

Nowe zastosowanie tablicy jako suszarki do pędzli i tak je tu czyszczę więc dlaczego nie mają mieć honorowego miejsca .

Jeszcze jedna strasząca swoją zawartością szafka dostała nowe zasłonowe drzwiczki .

I tak przesiedziałam tu kilka ostatnich dni ,starając się oswoić wnętrze . Zastanawiałam się nawet czy pokazywać to wszystko , przecież w porównaniu z pięknymi pralniami jakie napotkałam w necie, ta moja to wnętrzarski Kopciuszek , na dodatek wszystko z odzysku. Z drugiej jednak strony zadowolona jestem bardzo, nie było nic ,a dzięki kilku zabiegom zrobiło się ... tu musicie uwierzyć mi na słowo ...naprawdę przytulnie.

Mam taką swoją, małą, pachnącą świeżością pralnio-szwalnię , małe a cieszy .

Widoku pieca Wam oszczędzę ... a i tak go zasłoniłam pionowymi żaluzjami pozostałymi po poprzednich właścicielach ... no i jak tu coś wyrzucać !
Pozdrawiam serdecznie i do miłego!